sobota, 6 stycznia 2018

Spotykamy się codziennie

Znasz to uczucie. I to bardzo dobrze. To się zdarza tak nagle. Nie potrafisz tego przewidzieć, ani kontrolować. Wydajesz się być tym faktem równie zaskoczona, jak kierowcy, kiedy nadchodzi zima.
To się zdarza, gdy idziesz ulicą. To się zdarza, gdy wypatrujesz go w tłumie, choć wiesz, że nie ma to najmniejszego sensu. Bo jego nie ma. Nie ma i nie będzie. Ale Ty i tak to robisz.
Chciałabyś go zobaczyć jak czeka pod budynkiem, z którego wychodzisz.
Chciałabyś go zobaczyć jak stoi na przejściu, po drugiej stronie świateł.
Chciałabyś go zobaczyć pod Twoim domem, z bukietem ulubionych kwiatów. I nawet nie jest istotne, że nigdy mu nie powiedziałaś, jakie lubisz najbardziej.
Chciałabyś, żeby nagle stanął w progu, z mokrymi od deszczu, przylepionymi do czoła włosami.
Chciałabyś, żeby był.
Wiesz, że to głupie, a i tak przeczesujesz wzrokiem tłum. Serce zaczyna bić Ci szybciej, gdy dostrzegasz w tłumie kogoś podobnego do niego. Zatrzymujesz się na chodniku, wśród przechodniów, niezdolna do ruchu. Wpatrujesz się w sylwetkę. Możesz wręcz przysiąc, że to on. Idzie w Twoją stronę. Uśmiecha się. Na Twoje policzki wstępują rumieńce, a płuca zapominają jaka jest ich rola w organizmie.
Po chwili jednak on Cię mija, a Ty zdajesz sobie sprawę, że znów się pomyliłaś. Jak mogłaś? Kolejny raz w tym tygodniu. To się wciąż dzieje. W każdym mijanym mężczyźnie widzisz jego. Jak to możliwe? Idziesz dalej, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Wstyd Ci przed samą sobą.
Rozsądek podpowiada Ci, że zwariowałaś. W głębi duszy zdajesz sobie sprawę, że on jest daleko, że nie może być tam gdzie Ty. Ale serce każe Ci go nieprzerwanie szukać. Karmiona złudną nadzieją, ponownie wtapiasz się w pędzący w nieznane tłum. Obserwujesz jak Cię mijają, rozpaczliwie próbując wypatrzeć jego twarz. Bez skutku.
Gdyby tylko tu był...
A może lepiej, że go nie ma? Po całym dniu na zajęciach i w pracy, nie wyglądasz już jak Afrodyta. Raczej jak Hefajstos. W oklapniętych włosach jesteś w stanie znaleźć liście z trzech rodzajów drzew, a na zmarzniętym policzku widnieją ślady po rozmazanym tuszu. Nie chcesz, by widział Cię taką. To jeszcze za wcześnie.
Jednak o tym zapominasz i w wyobraźni potrafisz stworzyć idealny scenariusz waszego spotkania. Niemal słyszysz jego głos. Może to naprawdę on? Odwracasz się gwałtownie, a Twoje serce ponownie podchodzi do gardła. Czy on właśnie wykrzyczał Twoje imię?
Nie, to nie on. To tylko jakiś bardzo wyrośnięty, wesoły nastolatek. Kolejne rozczarowanie. A tym razem było już przecież tak blisko.
Wzdychasz i idziesz dalej, co rusz spoglądając na telefon, mając nadzieję, że może napisze. Gdy tak się dzieje, drżącymi palcami próbujesz wystukać wiadomość, a potem niecierpliwie liczysz sekundy, czekając na odpowiedź. Dźwięk powiadomienia byłby w stanie wybudzić Cię z zimowego snu, a rozmowa z nim to takie Twoje małe uzależnienie, z którego nie chcesz się leczyć.
W końcu jednak nadchodzi ten upragniony moment i się spotykacie. On przytula Cię z całej siły, a Ty zapominasz o świecie wokół. Twoja tęsknota zostaje wynagrodzona. Czujesz, że jego ramiona są po to, by Cię obejmować. To jest właściwe miejsce. I wszystko już będzie w porządku. Wiesz to.
Bo nieważna jest odległość, która dzieli, lecz uczucie, które łączy.
"Wreszcie się widzimy." - szepcze Ci do ucha, a Ty patrzysz na niego ze zdziwieniem
"Jak to? Przecież spotykamy się codziennie..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz