sobota, 7 kwietnia 2018

SW Rekrutacja: Final Interviev

Zostałam umówiona na spotkanie z bardzo doświadczonym sales managerem - Iskanderem. Wiedziałam o nim tylko tyle, że jest Estończykiem tatarskiego pochodzenia i jest niewiarygodnie dobry w sprzedaży. To od niego miało zależeć, czy pojadę do Stanów.
Denerwowałam się bardzo i choć spotkanie miało być na 2pm, przyjechałam prawie godzinę wcześniej, a i tak dostałam telefon od Karela, że Iskander się spóźni.
Siedząc w lokalu miałam chwilę, by się uspokoić. Wybrałam stolik przy oknie, by móc obserwować. Z podekscytowaniem i zniecierpliwieniem wypatrywałam Iskandera. Nie wiedziałam jak wygląda, czułam się zapewne tak jak czują się osoby na randce w ciemno.
W końcu wszedł i od razu wiedziałam, że to on. Niewysoki, elegancko ubrany w garnitur, wyglądał przy tym bardzo profesjonalnie.
Przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Kazał mi się nie denerwować. Pytał o podobne rzeczy co Karel na pierwszym spotkaniu. O mnie, o rodzinę, o to co myślą o wyjeździe, o studia, o moje doświadczenie. Pytał czy na pewno zdaję sobie sprawę na czym polegać ma praca w USA i jak ciężka ona jest. Zapewniałam, że wiem i że jestem gotowa podjąć wyzwanie. Pamiętam, że powtarzałam, że tak bardzo chcę jechać, że zrobię wszystko, że będę ciężko pracować. Mówiłam, że może się okazać, że jestem stworzona do sprzedaży i kiedyś będę agentem nieruchomości, dlatego chcę spróbować. Mówiłam, że się nie boję, że nawet jak będzie ciężko i będę tęsknić za domem, to się nie poddam i nie wrócę wcześniej do domu, że dam radę. Uśmiechałam się i mówiłam bardzo żywiołowo i pewnie, choć niejednokrotnie miałam problem ze znalezieniem odpowiedniego słowa i na pewno mieszałam czasy. Nigdy wcześniej nie prowadziłam takiej rozmowy po angielsku.
Zapewniałam, że Iga poinformowała mnie o wszystkim i jestem zdecydowana. Iskander dostrzegł we mnie tę determinację. Zapisywał coś w zeszycie. Nie chciałam tam patrzeć, bo nie wiedziałam, czy pisze o mnie dobre rzeczy, czy złe. Nie wiedziałam nawet w jakim języku pisze.
W pewnym momencie dał mi długopis i powiedział, żebym sprzedała go komuś w lokalu za pięć złotych. Bez namysłu wstałam, wzięłam go do ręki i chciałam odejść od naszego stolika, kiedy Iskander mnie zatrzymał. Był naprawdę zdumiony moim zachowaniem. Powiedział, że to był tylko test, chciał zobaczyć jak się zachowam i był w szoku, że bez żadnych wątpliwości, czy pytań, po prostu wstałam i chciałam to zrobić. Ja też byłam w szoku. Powiedział, że zdałam, a ja na to, że w sumie to chcę spróbować i czy mogę. Iskander był zdziwiony jeszcze bardziej, ale powiedział, że jak najbardziej.
W lokalu, oprócz naszego, były zajęte tylko dwa stoliki. Podeszłam do tego, gdzie siedziała młoda para. Wyglądali na studentów, tak jak ja. Zagadałam do nich i pokrótce wyjaśniłam co właściwie robię. Było sympatycznie, oni byli bardzo mili, ale stwierdzili, że pięć złotych za długopis to za dużo jak na ich studencką kieszeń.
Podeszłam do drugiego stolika, gdzie siedziały starsze panie. Trudniejszy target, ale się nie zniechęcałam. Panie były nieco obruszone faktem, że próbuję im sprzedać długopis i szybko odmówiły. Powiedziałam więc, że w takim razie jedynie przedstawię im dokładnie produkt oraz jego zalety, bo to również część mojej pracy. Tak jak uczyła Iga. Nie poddawać się i pokazać produkt, bo może wtedy zmienią zdanie, a nawet jeśli nie, to im więcej osób zobaczy książki, tym lepiej.
Jednak do Iskandera wróciłam nieco zawiedziona. On mnie jednak obserwował i pochwalił. Nie dość, że bez mrugnięcia okiem byłam gotowa wykonać jego polecenie, to jeszcze sama zdecydowałam się spróbować i nie poddałam się do końca. Pytał jak się czułam i jakich argumentów używałam. Niedługo później spotkanie dobiegło końca. Powiedział, że musi teraz porozmawiać z Igą i za dzień lub dwa dostanę odpowiedź. Czułam, że zrobiłam na nim wrażenie, wiedziałam też, że Iga na pewno się za mną wstawi, jednak zawsze była nutka niepewności.
Do domu więc wróciłam rozchwiana.
Tego samego wieczora spotkałam się z Igą na castingu do roli teatralnej i opowiedziałam jej o rozmowie z Iskanderem. Ona także pochwaliła mnie za akcję z długopisem.
Rano po zajęciach, dostałam od Igi wiadomość, bym do niej przyjechała, bo musimy porozmawiać. Nie wiedziałam czego oczekiwać, ale mocno wierzyłam w sukces. Kiedy się spotkałyśmy, Iga była z początku tajemnicza. Spytała, jak myślę, co Iskander jej o mnie powiedział. W tamtym momencie tak bardzo chciałam już znać wynik ich decyzji, że nie mogłam jakoś się rozwinąć w odpowiedzi na to pytanie. W końcu dziewczyna powiedziała, że oficjalnie jestem w programie i jadę do USA!
Obie cieszyłyśmy się ogromnie. Iga w tamtym momencie została moim managerem, a ja First Yearsem. Podpisałyśmy nawet umowę, taką tylko dla nas dwóch, która miała mieć dla nas symboliczne znaczenie.
Cały proces rekrutacji trwał tydzień. We wtorek byłam na prezentacji, w poniedziałek na Final Interviev i dzień później oficjalnie w programie.
I mogłam oznajmić bliskim, że wyjeżdżam do Stanów! To był początek przygody!