wtorek, 20 marca 2018

SW Rekrutacja: Spotkanie drugie

Spotkanie drugie byłoby zdecydowanie krótsze, gdybym nie była taką gadułą, a Iga nie była moją dobrą koleżanką.
Tamtego wieczoru miałyśmy porozmawiać o pieniądzach. Ile co kosztuje i ile trzeba wydać. Wiza, bilety, pozwolenie o pracę, pieniądze na start itp. Iga dodawała na kartce kolejne sumy, a mi rzedła mina.
"No to fajnie. To już chyba mogę zapomnieć o wyjeździe. Przecież nie mam takich pieniędzy. Jak rodzice usłyszą kwotę, od razu każą mi zrezygnować."
Na sam wyjazd potrzeba było około dziesięć tysięcy złotych. Iga powiedziała, że mam się nie przejmować, bo mało kto ma na starcie taką kwotę. Powiedziała też, że wiele osób pożycza mniejsze kwoty od rodziny lub bliskich przyjaciół, czasami nawet biorą kredyty, a potem spłacają wszystko po powrocie, bo jeśli ktoś ciężko pracuje, to zawsze mu się zwraca.
Często to słyszałam. Na pytanie "Czy na pewno uda mi się zarobić?" odpowiadano mi: "Jeśli ktoś ciężko pracuje, to zarobi."
Iga chcąc mnie zachęcić, opowiadała o konkursach, jakie odbywają się podczas lata i wspaniałych nagrodach. Pokazywała zdjęcia z wycieczki na Teneryfę, z której niedawno wróciła. Była to nagroda za wysoki wynik sprzedaży. Słuchałam jej, ale w głowie wciąż miałam liczby.
Dziewczyna przed wyjściem poleciała mi zadzwonienie do rodziców i porozmawianie z nimi. Tak też zrobiłam. Smętnym głosem i pełna zawodu, oznajmiłam im, że chyba nici z wyjazdu, bo najpierw trzeba zainwestować aż dziesięć tysięcy złotych, może nawet jedenaście. Spodziewałam się ich reakcji, jednak oni zupełnie mnie zaskoczyli. Od razu powiedzieli, że coś wymyślimy i pojadę. Wtedy pierwszy raz poczułam ich wsparcie i to jak we mnie wierzą. I wiedziałam też, że muszę zrobić wszystko, by ich nie zawieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz